Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wirusek81 z miasteczka Legnica. Mam przejechane 23727.76 kilometrów w tym 322.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wirusek81.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2009

Dystans całkowity:660.77 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:27:30
Średnia prędkość:18.24 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:28.73 km i 1h 57m
Więcej statystyk
  • DST 30.45km
  • Czas 02:02
  • VAVG 14.98km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

"trening ;)" z adamem w lasku złotoryjskim

Środa, 30 września 2009 · dodano: 30.09.2009 | Komentarze 1

Ale rankiem do pracy się też przejechałam, jest już raczej zimniasto, chwilami miałam wrażenie, że jest środek zimy.
Wieczorny wypad do Lasku bardzo gites .




  • DST 8.50km
  • Aktywność Jazda na rowerze

do pracy i zuruck

Poniedziałek, 28 września 2009 · dodano: 30.09.2009 | Komentarze 0




  • DST 25.69km
  • Czas 02:21
  • VAVG 10.93km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ślęża ... prawie :-(

Niedziela, 27 września 2009 · dodano: 27.09.2009 | Komentarze 7

Plan niecny, postanowiliśmy z A, że jedziemy zdobywać miejsce kultu pogan w okolicach Sobótki. Niestety okazało się jednak, że nie jestem na tyle dobrze przygotowana, żeby wjechać na tą górę. I nie chodzi w tym przypadku o siły czy kondycję, bo te raczej dopisują. Problem leżał zupełnie gdzie indziej – w mojej głowie.

Trasa na początku dość łagodnie pod górę, jednak od samego początku ciągle rzucało rowerem po kamieniach, przez co nie było jak przyspieszyć. Ale jechało się fajnie. Jechaliśmy tak trochę czasu, a następnie pod górkę, co jakiś kawałek nabiłam sobie nowe siniaki w podbrzuszu, uderzając się o ramę, podczas wypinania się z bloków. Ale dawałam radę.

Później okazało się, że czeka nas stromy podjazd: z jednej strony kamole (wielkości węgla) usypane na szerokiej drodze, na których koło ślizga się cały czas. Zaraz obok kamienie (skałki) oraz gałęzie i pełno dziur.
Gdyby nie trudna nawierzchnia to wjechałabym na Ślęże, ale nie poradziłam sobie z trasą., Wymiękłam.  Dodatkowo nie potrafię jeszcze jeździć w spd na tyle dobrze, żeby się nie bać wyglebać, a pod górkę przyznam trudno się wpiąć i jechać, zwłaszcza w stromym nachyleniu.

A. cisnął bez wahań, ja nie mogłam się przełamać, długo się zastanawiałam czy wjeżdżać dalej. Przeszłam kawałek prowadząc rower pod górę, po czym z góry zjeżdżało 2 kolarzy, byli bardzo happy że zjeżdżają w dół, ale i mocno spoceni, wyglądali zawodowo. Choć przyznam było widać, że wytelepało nimi nieźle. Mówili, że wyżej będzie jeszcze większy hardcore jeszcze tak ze 3km, ale że jest super, żeby jechać.

W tym momencie stwierdziłam, że to nie jazda dla mnie. Za słaba jestem jeśli chodzi o techniczną jazdę w terenie. Zwłaszcza myślałam, jak będę zjeżdżać w dół. Zresztą co chwile jakiś przechodzień, który złaził z góry, mówił, że marne szanse by wjechać tam rowerem. To ostatecznie przekonało mnie, że nie ma sensu się ścierać. I może nawet przesadzam. Nie wiem. Jakoś niestety mam zbyt dużą psychiczną blokadę po majowym wypadku. :(

Mam nadzieję, że do przyszłego roku się jej pozbędę.

Tymczasem dzisiaj wybraliśmy trochę łagodniejszą trasę, choć w sumie to objechaliśmy Ślężę dookoła, jednak na sam szczyt z mojej winy się nie udało :-(











Ale jeszcze tam wrócę. Nie poddam się, myślę, że nie! Tylko wpierw poćwiczę więcej w terenie. Choć przyznam, że w Legnicy to nie bardzo jest gdzie, bo taki Lasek Złotoryjski to żaden teren z porównaniem do Ślęży.




  • DST 66.87km
  • Czas 03:03
  • VAVG 21.92km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wąwóz Myśliborski

Sobota, 26 września 2009 · dodano: 26.09.2009 | Komentarze 0

Ja, Sylwia i Orest... chociaż Orest z nami nie pojechał, to jednak przyszedł na spotkanie w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze. Pogadaliśmy trochę, szkoda że dokucza mu kolano, pojechałby z nami.
A my z Sylwią pocisnęłyśmy na Słup i Stary Jawor i Wąwóz Myśliborski. W Wąwozie przerwa na lody. :)
W powrotną drogę zajechałyśmy na korty tenisowe w Jaworze, gdzie miałam okazję przypomnieć sobie jak się gra w tenisa ziemnego. I bardzo zatęskniłam za tym sportem, za małolata trenowałam na kortach na Sejmowej.
I o dziwo staw mi nie dokuczał podczas gry.
Świetnie zatem muszę wrócić do gry :)


Kategoria w towarzystwie


  • DST 9.80km
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

meeting na mieście z kumplem

Czwartek, 24 września 2009 · dodano: 26.09.2009 | Komentarze 0




  • DST 28.79km
  • Czas 01:30
  • VAVG 19.19km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

spacer poobiedni do Miłogostowic

Środa, 23 września 2009 · dodano: 26.09.2009 | Komentarze 0




  • DST 8.00km
  • Czas 00:30
  • VAVG 16.00km/h
  • Sprzęt Trek
  • Aktywność Jazda na rowerze

w kierunku sądu, czyli jazda do pracy,

Wtorek, 22 września 2009 · dodano: 22.09.2009 | Komentarze 0

a potem na obiad do domu, tym razem na rowerze trekingowym - choć rano było ciężko na nim jechać, to z powrotem już całkiem fajnie i bardzo rekreacyjnie.




Mała Rasowa

Poniedziałek, 21 września 2009 · dodano: 22.09.2009 | Komentarze 0

W towarzystwie Sylwii wieczornie - chwilami sobie mocno dałyśmy w kość.




....z filozofii podróżowania Wojtka C. ...

Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 20.09.2009 | Komentarze 1

Są 2 filozofie podróżowania:

1 filozofia to wyprawa w poszukiwaniu przygód.
Już sama podróż jest wyzwaniem. Ważne jest, by mieć ze sobą wszystko, co może przydać się na trasie w razie godziny X - a to np. bidon z wodą, dętkę na wypadek kichy, pompkę, lampki, bluzę, kurtkę przeciwdeszczową, coś do zjedzenia, mapę i nagle okazuje się, że cały plecak pełny.
Po drodze nie może być nudno, ani zbyt spokojnie, ale musi się coś dziać. A to np. sarna wybiegnie na drogę, a to sokół przeleci nad głową, jakiś biker prześcignie cię pod górkę albo w dół, gdy będziesz zjeżdżać z górki.
Jak mówił Wojciech C., to tak, jakbyś siedział w kolei transyberyjskiej i
sama jazda pociągiem byłaby już bardzo very exciting :)

2 filozofia to wyprawa do celu. Nie jest ważne, czy masz ze sobą majtki na zmianę, latarkę, czy podręczny GPS. Liczy się tylko CEL. Jeśli zechce się pić, to można poprosić tubylców o wodę. Gdy coś okaże się potrzebne, to można to znaleźć na drodze, lub w gościnie u ludzi na wioskach, przez które się przejeżdża. Jedzenie można znaleźć na drodze - jabłka, gruszki, a wody można napić się ze strumyka.
7-kilometrowy podjazd rowerem z Sichowa do Stanisławowa będzie stanowił przeszkodę, jeśli twoim celem jest np. zwiedzenie kopalni barytu.

Dzisiejsza moja wycieczka, w przeciwieństwie do wczorajszej, zdecydowanie bardziej odpowiada drugiej filozofii. :)
Nie miałam dziś ze sobą ani dętki, ani mapy, dobrze to robi dla umysłu. Po prostu była jazda przed siebie, bez patrzenia na zegar, na zmęczenie, na brak wody w bidonie.
Dunino, Sichów, Sichówek, Stanisławów - i stamtąd zjazd do Leszczyny - typowa jazda w terenie po żwirku, kamieniach itp.


z Leszczyny do Prusic i powrót tą samą drogą.

Na koniec między Sichowem a Krajewem przegoniło mnie 2 łysych wielkich facetów w wieku między 30 a 40, na raczej dobrych rowerach, co mnie bardzo wnerwiło, po czym rozpędziłam się i pokazałam im jak się jeździ. :) Objechałam ich, a oni próbowali mnie dogonić, ale zawinęłam w Krajewie na Dunino i nie dali mi już rady. :D
A jednak, chyba bardziej pasuje do mnie podróżowanie w 1 stylu.




  • DST 49.98km
  • Czas 03:35
  • VAVG 13.95km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielka Sowa 1015 m n.p.m

Sobota, 19 września 2009 · dodano: 19.09.2009 | Komentarze 3

Chciałam jechać na maraton do Karpacza, ale że nie miałam z kim, więc z Adamem wybraliśmy się do Zagórza Śląskiego nad Jezioro Bystrzyckie i dalej hen.
Cel dzisiejszej wycieczki to Wielka Sowa - najwyższy szczyt Sowich Gór.

Start tradycyjnie z Zagórza Śląskiego (ok. 15 km na południe za Świdnicą). Kierunek Jugowice a dalej szlakiem niebieskim zaczynają się podjazdy w kierunku Walimia. Za pierwszym szybkim zjazdem trzeba przestudiować mapę, okazało się że lekko zboczyliśmy z trasy - zamiast na Walim skręciliśmy i dojechaliśmy na Glinno.
Uliczki są tam tak bardzo wąskie i dziurawe łatwo się pomylić i wyglebać także. Ale widoki zarąbiste.



Pogoda również piękna - jesień już nadchodzi pełną parą:



Trasa na górę bardzo ciekawa, na początku asfalty dziurawo kamieniste, później szutr, dalej coraz wiecej luźnych kamieni. Aż przy samym szczycie pełno głazów i wielkich kamoli i gałęzi na których też nie trzeba się mocno wysilać żeby się przewrócić.




Dużo się działo, ale coś jednak nie bardzo mam wenę by opowiadać.

To już z Wielkiej Sowy:






Zjazd na maxa kamienisty i głazowaty, ale tylko przez kawałek. Na samym końcu stromy zjazd w dół po piachu i drobnych kamieniach. Żeby nie wywinąć orła trzea tyłek za siodełko wystawiać. Jest bardzo stromo i bardzo szybko mmożna zjechać.

Podsumowując wycieczka wspaniała.